Przez długi czas postrzegaliśmy dachy jako końcową granicę, jako coś, co chroni przed wiatrem i deszczem. Stopniowo dociera do nas jednak, że oferują ogromne możliwości, że są tak naprawdę jedynie punktem wyjścia” [1] – te słowa Jana Rotmansa, holenderskiego specjalisty ds. zrównoważonego rozwoju, świetnie oddają nastroje dotyczące coraz popularniejszych i bardziej zróżnicowanych form zagospodarowania dachów budynków. We wrześniu bieżącego roku w stolicy Francji po raz pierwszy odbyły się Paris Rooftops Days, inspirowane sukcesem podobnych wydarzeń w Rotterdamie, Zurychu i Marsylii. Popularność tego tematu od lat rośnie na zasadzie kuli śnieżnej, nabierając wraz z masą prędkości i angażując kolejnych architektów, inwestorów, społeczników i władze miejskie.
Oczywiście nie jest to nic nowego – ludzie kreatywnie wykorzystują dachy niemal tak długo, jak stawiają budynki. Gdy w 1923 roku otwierano turyńską fabrykę Fiata zwieńczoną torem samochodowym, to w Masuleh w północnym Iranie dachy sąsiadujących domów służyły za ulice już od mniej więcej 1000 lat. Daleko im do miana pionierów, bo już w starożytnej Mezopotamii stopnie zigguratów były wykorzystywane do obserwacji astronomicznych, a wiszące ogrody Semiramidy do dzisiaj rozpalają wyobraźnię, nawet jeśli ich istnienie jes...
Czasopismo jest dostępne dla zalogowanych użytkowników.
- Dostęp do portalu
- Dostęp do wszystkich archiwalnych numerów
- ... i wiele więcej!