W ostatnich latach powierzchnie biurowe przechodziły znaczące przemiany idące w kierunku trendów wyznaczonych przez WeWork – zróżnicowanych miejsc, w których „dzieje się praca”. Open space, uważany za coraz bardziej nieludzki, stał się synonimem kultury wyzysku i jako układ przestrzenny zaczął być kojarzony z negatywnymi konsekwencjami niezrównoważonego podejścia firm do zarządzania pracownikami i ich czasem.
Autor: Kacper Radziszewski
Współzałożyciel firmy Designbotic. Absolwent oraz pracownik dydaktyczno-naukowy Wydziału Architektury Politechniki Gdańskiej.
Człowiek spędza 90 tysięcy godzin swojego życia w pracy – jest to szacunkowo prawie 1/2 jego życia, a to oznacza, że jakość przestrzeni w której pracuje, ma ogromny wpływ na jego zdrowie, komfort fizyczny i psychiczny. W celu utrzymania najwyższej jakości miejsca pracy, które pozytywnie wpłynie na jej użytkowników powinno się spełnić liczne wymogi, które są opisywane w certyfikacji budynków. Mogą one dotyczyć powietrza, komunikacji, widoku, wykorzystanych materiałów, sztucznego oświetlenia czy środków higieny. Jednak najszerzej opisywaną kwestią, która wymaga podjęcia decyzji już na etapie wstępnych założeń projektu jest dostęp do światła dziennego.
Obecny kryzys jest idealnym momentem, aby poobserwować, jak działają firmy i jakie są ich prawdziwe potrzeby. Na bazie tych obserwacji możliwe będzie mądre przedefiniowanie miejsc pracy, tak aby służyły szeroko pojętemu zdrowiu pracowników.